środa, 31 sierpnia 2016

Na szczycie - K.N. Haner


 Tytuł: Na szczycie
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 797
Wydawnictwo: Novae Res


Długo zastanawiałam się jak opisać swoje wszystkie odczucia względem tej historii. Długo po skończeniu tego opasłego tomiska, dochodziłam do siebie i na długo to jest pewne, zapadła mi w pamięci. Wciągnęła mnie niesamowicie, wyszarpała z emocji i pozostawiła z uczuciem pustki,i błogiego spełnienia.
Poznajemy uroczą Reb, którą pokochałam i nieraz z tej miłości miałam ochotę pacnąć ciężkim narzędziem w łeb, żeby się opamiętała. Mimo wszystko, K.N. Haner wykreowała tak barwną i ekspresyjną osobę, że chcąc nie chcąc zaczęłam się z nią najzwyczajniej w świecie utożsamiać. Nie przeszkadzało mi kompletnie jej ( POWTARZAM!) czasami lekkomyślne myślenie, wręcz przeciwnie, przecież każdy ma prawo żyć tak jak tego chce. To, że autorka wybrała taką sposobność i umieściła charakterną, pełną ciętych uwag Rebekę, dało plus dla całej powieści. Nie lubię mdłych bohaterek, które nie mają własnego zdania i są na tyle upośledzone umysłowo, że trzeba,podejmować za nie decyzję. Dlatego podziękowałam w duchu autorce, że nie będę miała do czynienia z kolejną z nienawidzonych postaci fikcyjnych.
Następnych jakże urokliwym i nadto wykreowanym bohaterem okazał się Sed. Nie będę oceniać jego odchyleń, które doprowadzały na skraj wyczerpania psychicznego Reb, ale ukaże, że nawet z zagorzałego fanatyka pewnych idei, można szybko przeobrazić się w potulnego do pewnego stopnia misia ( nie mówię tutaj o całkowitym zdominowaniu i magicznym przeobrażenia się w innego człowieka pod wpływem kobiety.) Wiadomo, że nawet na lwa, czeka lwica w domu. Nie zmienia to faktu, że Sedrick Mills, pozostał do końca powieści tym samym napaleńcem i erotycznym mistrzem.
Czytałam dużo opinii na temat NR, zanim mój móżdżek zorientował się - Żaneta, przecież to Twój ulubiony gatunek, na pewno Ci się spodoba. Po namowach mojej podświadomość, popędziłam czym prędzej do ulubionej księgarni i zamówiłam egzemplarz, a po poinformowaniu pani tam sprzedającej, że to jest nasza rodaczka, niemal zobaczyłam na własne oczy jak spada szczęka na ziemię. Tym bardziej moje zapędy poznania tej książki wzrosły do maksimum i osiągnęły zenitu szczytu.
Czekałam na telefon jak na zbawieniu i kiedy już owy dostałam, popędziłam w trybie ekspresowym do księgarni i odebrałam świeżutki egzemplarz, jeszcze gorący, pachnący i tak cholernie pociągający swoją okładką. To nic, że owego dnia wybierałam się na trening, to nic, że znajdowałam się w galerii. Usiadłam na pierwszym lepszym miejscu i przepadłam, jak kamień rzucony na głęboką wodę. Książka mnie na tyle wciągnęła, że w ciągu dwóch dni przeczytałam tak wielkie tomisko. A uwierzcie mi, mając dziecko, dom, męża na głowie jest to o tyle trudne, ale jak się okazuję nie a wykonalne.
Poznajemy losy dwóch bohaterów, którzy są na tak zwanych zakrętach swojego życia i los na tyle jest im sprzymierzeńcem, że splata te drogi na jednym z wieczorów. Reb tańczy w klubie go-go, rozbierając się, ale na tym tylko zaprzestając. I on, uciekający pan młody, przypadkowo, jak się później okazuje, nie do końca, trafia na jeden z występów pięknej ciemnowłosej Rebeki. Seksowny strój, jak i skrzydła anioła całkowicie wypaliły się w świadomości Sedricka, który pożerał piękne dziewczę wzrokiem tak intensywnie, że dziewczyna straciła orientację i przestała tańczyć. Rebeka przez to traci pracę i zostaje w jednej sekundzie bez środków do życia. Już wydawałoby się, że jej życie się załamię, ale piękny nieznajomy, przez którego nie mogła wykonać zamierzonego repertuaru, wychodzi z propozycją nieodrzucenia. I tutaj zaczyna się istny ROLLERCOASTER, którego nie powstydziłaby się nawet w swoich książkach Sylvia Day.

Perwersyjne bzykanko, jak i zabawy w trójkąty i czworokąty, są tak obrazowo opisane, że czasem zastanawiałam się ( KURCZĘ, autorka musiała to przeżyć: Przepraszam Hanerka ) Jednak teraz poznając bliżej autorkę i czytając jej pozostałe dzieła, uświadomiłam sobie, że ona ma bezkres wyobraźni i śmiem teraz powiedzieć, że ta kobieta zawładnie swoimi książkami rynek wydawniczy.
Kolejnym elementem, który chciałam zawrzeć w swojej recenzji, są chociażby zarzuty względem pisarki, że plagiatowała inne erotyki. Nie doszukałam się owych oskarżeń, a komuś najwyżej tylko imiona wystarczyły do zarzucania tak powiedziałabym odległych oskarżeń.
PODSUMOWUJĄC: Historia intrygowała, wciągała i nie dała odetchnąć ani na moment. Bohaterowi, byli moimi ulubionymi postaciami, a sceny erotyczne, które są i powinny być w erotykach, były mimo kontrowersji, naprawdę smacznie opisane.
POLECAM w stu procentach i już czekam na kolejne książki.